Historia pewnej wolności – to hasło, którym ECS świętuje 10 urodziny siedziby przy pl. Solidarności 1 w Gdańsku. Opowiadamy o dwóch wymiarach historii: tej uniwersalnej i osobistej. Do naszego budynku, który sam w sobie jest częścią wystawy stałej, zapraszamy każdego, kto chce poznać historię swojej wolności i poczuć, jak wpisuje się ona w codzienne życie społeczne i w wielką historię. Wydarzenia, które rozegrały się w Gdańsku w Sierpniu ’80 dały początek wolności każdej i każdego z nas, a czas zapisał je w biografiach ludzi, przedmiotach i hasłach, które można poznać podczas wizyty w ECS.
Obojętnie, skąd do nas przybędziesz, to tutaj rodziła się Twoja wolność.
Historia pewnego logo
Wzajemnie wspierający się tłum, który układa się w napis „Solidarność”, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków graficznych na świecie.
Młody grafik Jerzy Janiszewski w sierpniu 1980 roku towarzyszył strajkującym pod obleganą przez tłum Bramą nr 2. Wspólnie z żoną Krystyną, również graficzką, rozmyślali nad znakiem, z którym mogliby się identyfikować wszyscy protestujący. Głównym motywem stało się słowo z haseł ma murach strajkującej stoczni – „Bądźmy solidarni”, „Solidarnie zwyciężymy”… Znak zyskał powszechną akceptację i stał się logo pierwszego za żelazną kurtyną niezależnego i samorządnego związku zawodowego.
W dowód uznania główny projektant otrzymał legitymację członkowską NSZZ „Solidarność” z numerem 1. Tymczasem czcionka zwana „solidarycą” stała się klasykiem i znalazła setki cytowań.
Na wystawie stałej ECS poznasz kontekst powstania znaku.
Historia pewnego filmu
Zlecenie na nakręcenie filmu o Sierpniu ’80 Andrzej Wajda przyjął od stoczniowca pod koniec wielkiego strajku, gdzieś na trasie między Bramą nr 2 a Salą BHP.
„Teraz podchodzą do nas inni, też chcą autografów pytają. Kiedy cd. »Człowieka z marmuru« czy robię film »Człowiek z żelaza«” – Wajda zapisał w notatniku.
– Nigdy nie robiłem filmu na zamówienie, ale tego wezwania nie mogłem zignorować – mówił reżyser, goszcząc w ECS.
Historia „Człowieka z żelaza” rozpoczyna się tam, gdzie rozegrała się finałowa scena „Człowieka z marmuru” (1976) – przy stoczniowej bramie. Dziennikarz radiowy Winkel dostaje zadanie zebrania materiału do reportażu kompromitującego robotnika i aktywistę komitetu strajkowego.
Tempo pracy nad filmem było zawrotne. Pod koniec 1980 roku scenariusz był gotowy. W styczniu ruszyły zdjęcia. A pół roku później odbyła się premiera. Nim nastał stan wojenny i film aresztowano, obejrzało go 5 milionów widzów. Trafił do dystrybucji w 40 krajach.
„Człowiek z żelaza” zdobył Złotą Palmę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Tę historię opowiadamy na wystawie stałej ECS.
Historia pewnych tablic
To historia na film sensacyjny. Akcja zawiązuje się w sierpniu 1980 roku w Stoczni Gdańskiej. Z 700 postulatów strajkujący wybrali 21, aby negocjować je z władzą. Ich treść miała zawisnąć na dyżurce Bramy nr 2, żeby wieści się rozeszły mimo blokady informacyjnej w publicznych mediach. Maciej Grzywaczewski i Arkadiusz Rybicki, przebywający na terenie stoczni członkowie Ruchu Młodej Polski, wykorzystali dwie tablice ze sklejki dostarczone przez stoczniowców. Najpierw próbowali pisać farbą, ostatecznie użyli ołówków. Ta praca na klęczkach zajęła im kilka godzin.
Po zakończeniu strajku tablice trafiły do siedziby Solidarności, a w następnym roku do Centralnego Muzeum Morskiego, gdzie przygotowywano wystawę upamiętniającą pierwszą rocznicę Sierpnia ’80. Wybuch stanu wojennego sprowadził do muzeum Służbę Bezpieczeństwa. Zarekwirowano wystawę, w tym tablice, po czym je zniszczono. SB nie wiedziała jednak, że przejęła kopię wykonaną przez muzealnego konserwatora zabytków Mirosława Bruckiego, a nie oryginał, który był bezpieczny w muzealnym archiwum. W wielkiej dyskrecji, choć nie bez trudu, tablice wywieziono z muzeum i ukryto na strychu domu Wiesława Urbańskiego, konserwatora zabytków w CMM. Tam przeczekały stan wojenny.
W 2003 roku Tablice 21 postulatów wpisano na światową listę Pamięć Świata UNESCO. To najcenniejszy z obiektów prezentowanych na wystawie stałej ECS.
Historia pewnej suwnicowej
Miała niewiele ponad 150 centymetrów wzrostu i wielki hart ducha – poznaj Annę Walentynowicz, suwnicową ze Stoczni Gdańskiej, która zyskała przydomek Anna „Solidarność”.
Spełniła swoje marzenie, gdy w wieku 21 lat znalazła zatrudnienie w stoczni (1950). Była przodownicą pracy, wyrabiała nawet 270 proc. normy. Rozczarowana komunizmem przystąpiła do opozycyjnych Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Broniła praw pracowniczych, przez co popadała w konflikty z dyrekcją. Była uparta i ambitna. Wielu znało ją i szanowało. Najważniejszy protest w dziejach PRL, strajk w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu ’80, wybuchł w obronie Walentynowicz zwolnionej z pracy na pięć miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
Opowieść na wystawie stałej ECS otwiera suwnica, na której pracowała Anna Walentynowicz. Ciasna kabina wisiała na wysokości, w powietrzu unosiły się trujące dymy i opary spawalnicze, a suwnicową chronił jedynie wiatraczek, który mieszał ciężkie jak smoła powietrze.
Historia pewnej bramy
To najsłynniejsza brama w Polsce, niegdyś główne wejście do Stoczni Gdańskiej – Brama nr 2.
Po raz pierwszy zapisała się na kartach historii podczas rewolty w Grudniu ’70. Żołnierze zastrzelili przed nią dwóch stoczniowców, a ranili jedenastu. Dziesięć lat później zamknięcie bramy rozpoczęło kolejny protest. Strajkujący powiesili na niej wizerunki Matki Boskiej, papieża Jana Pawła II i tablice z 21 strajkowymi postulatami, by wszyscy wiedzieli, o jaką stawkę toczy się walka. Przybywający pod stocznię ludzie udekorowali ją kwiatami. To z wysokości tej bramy, po 18 dniach negocjacji z władzą i podpisaniu Porozumienia Gdańskiego, Lech Wałęsa ogłosił: „Mamy wreszcie niezależne, samorządne związki zawodowe! Mamy prawo do strajku! A następne prawa ustanowimy już niedługo!”.
Po wprowadzeniu stanu wojennego Brama nr 2 została rozjechana przez czołg. Na podstawie materiałów archiwalnych i relacji świadków odtworzyła ją gdańska artystka Dorota Nieznalska. Obiekt prezentujemy w sali D wystawy stałej ECS, zaś w sali A znajdziesz symboliczne zdjęcie bramy z Sierpnia ’80, oddzielającej strajkujących od świata.
Historia pewnej wolności
Stoczniowe kaski mają swoją tajemnicę.
Dopiero w latach 60. XX wieku, z uwagi na dużą liczbę wypadków w pracy, wprowadzono w Stoczni Gdańskiej obowiązek noszenia kasku. Wydano ich ponad 115 tysięcy.
Kolory kasków zmieniały się na przestrzeni lat. Jedno, co wiemy na pewno – żółte kaski to te najbardziej powszechne. Nosili je robotnicy z wydziałów produkcyjnych. Pomarańczowe kaski należały do robotników wyspecjalizowanych do bardzo konkretnych funkcji, np. podsuwnicowych. Brązowe przypisano m.in. pracownikom administracji, a błękitne – kierownikom i dyrektorom.
Każdy kask miał indywidualny numer. W czasie rewolty grudniowej 1970 roku, jak zaświadcza fotograf Zbigniew Trybek, służba bezpieczeństwa rozpoznawała protestujących właśnie dzięki nim, a potem szykanowała. Robotnicy nauczeni doświadczeniem, w sierpniu 1980 roku zacierali więc numery na kaskach.
W sali A Narodziny Wolności zadrzyj głowę do góry – mozaika z 1980 żółtych, pomarańczowych, zielonych, brązowych kasków symbolizuje, jak ramię w ramię stoczniowcy wystąpili przeciwko komunistycznemu reżimowi.