13.09.2021

URODZINOWA CHAŁWA DLA LEMA

Twierdził, że pomysł z demokracją jest okropny, ale nic lepszego dotąd nie wymyślono. Literaturą science fiction zajął się również dlatego, żeby uniknąć peerelowskiej cenzury. Usłyszało o nim nawet FBI – za sprawą donosu, w którym nadawca ostrzegał władze przed działalnością „»pozbawionej twarzy grupy« z siedzibą w Krakowie, pod kryptonimem »L.E.M.«”. Świętujemy 100-lecie urodzin Stanisława Lema (1921–2006) – pisarza, filozofa, futurologa.

Nie o prozie Stanisława Lema będzie ta opowieść, ale o tym, jak wielki wiatr historii potrafi nieść nawet futurologa. Pisarstwo Lema kocha się bowiem albo nienawidzi.
„Co to są sepulki?” – internauta dopytywał pisarza.
„Sepulki nieco przypominają murkwie i pćmy łagodne – oczywiście ich funkcja użytkowa jest zupełnie inna... Pewna Szwajcarka stworzyła o nich nawet specjalną stronę, która w tajemniczy sposób zniknęła”.
„Co to są murkwie i pćmy łagodne?” – internauta nie dawał za wygraną.
„Patrz: Sepulki”.

Woda występuje z brzegów
Literackie upodobania Lema zawdzięczamy cenzurze, niechęci do krwawych scen i służby wojskowej.
Internauta dopytywał Lema: „Dlaczego zaczął Pan pisać Science Fiction?”
„[…] mój zwrot w kierunku literatury science fiction nie był tylko i wyłącznie próbą ominięcia PRL-owskiej cenzury, aczkolwiek ten właśnie gatunek literacki pozwalał pisarzowi na dużo większą swobodę działania” – odpowiedział pisarz.
Problemy z cenzurą miała już pierwsza powieść w dorobku Lema – „Szpital przemienienia” (1948), którą ukończył na ostatnim roku studiów medycznych. Pod wpływem cenzorów rozwinął ją do trylogii „Czas nieutracony”, kończącej się przyjęciem przez głównego bohatera… legitymacji partyjnej. Kolejne dzieła z wczesnego okresu były napisane zgodnie z regułami realizmu socjalistycznego, inaczej bowiem nie mogłyby ukazać się w oficjalnym obiegu. Choć wielu krytyków podnosi, że pisarz naiwnie dał się uwieść idei komunizmu.
Prawdziwe problemy z cenzurą miał „Pamiętnik znaleziony w wannie”, który ukazał się w 1961 roku. Powieść doczekała się aż siedmiu recenzji cenzorskich i została „zwolniona do druku” dopiero, gdy autor opatrzył ją nowym wstępem.
Cenzorska recenzja nr 1: „»Pamiętnik znaleziony w wannie« to bardzo dziwna książka. Powieść o przyszłości. […] wizja totalnego społeczeństwa, które swój aparat szpiegowski doprowadziło do absurdalnej doskonałości”. Recenzja nr 3: „Pierwsze, co nieodparcie nasuwa się po przeczytaniu ostatniej strony, to absolutna zgodność treści z tytułem. Nie będzie bowiem zbytnią złośliwością stwierdzenie, że książka wygląda rzeczywiście na »znalezioną w wannie«. Literacka woda po prostu występuje w niej z brzegów”. Recenzja nr 4: „»Pamiętnik znaleziony w wannie« to powieść, której klimat, atmosfera, losy bohatera wskazują na duchowe pokrewieństwo z twórczością Kafki czy Orwella. Wizja świata przedstawiona przez Lema nie odbiega od wizji, jaką przedstawia Orwell w swej książce »Rok 1984«. Wprawdzie Orwell jest b. jednoznaczny, czytelny. Jego postawa wobec komunizmu jest zdecydowanie wroga. U Lema nie ma tej jednoznaczności”.
Po otrzymaniu absolutorium przez miesiąc Lem odbywał obowiązkową praktykę lekarską w szpitalu, odebrał ponad 20 porodów i asystował przy cesarskim cięciu. Widok krwawych scen i chęć uniknięcia służby wojskowej, na którą wtedy byli skazani wszyscy absolwenci studiów medycznych, sprawiły, że Lem nie złożył końcowych egzaminów i nie otrzymał dyplomu lekarskiego, choć bardzo marzył o tym jego ojciec.

Boga nie ma, są niebiosa
Co ciekawe, w Związku Radzieckim cenzorom zdarzyło się stanąć po stronie autora. Lem miał za wschodnią granicą wierne grono wielbicieli. Nad przekładami pracowało ponad 80 tłumaczy. Nazwisko pisarza trafiło do rosyjskiego słownika filozoficznego, niestety, tuż obok noty o Leninie, co przysporzyło Lemowi frustracji.
Popularność zyskały na początku lat 60., w dobie wyniesienia Sputnika 1 na orbitę i wyekspediowania Gagarina w przestrzeń kosmiczną, kiedy I sekretarz KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow ogłosił, że w kolejnych dekadach naród radziecki stanie się zaawansowanym technologicznie komunistycznym społeczeństwem, które zacznie podbijać to, co poza Ziemią.
„Solaris” nie uniknęło cenzury.
– Wycięto wszelkie refleksje na temat istnienia Boga. Wydaje się zresztą, że najczęściej ingerowano właśnie w szeroko rozumiane wątki transcendentalne. Do tego stopnia, że cenzura usunęła mniej więcej jedną trzecią „Głosu Pana”, wydanego w ZSRR jako „Głos Niebios”, sprawiając, że powieść stała się w zasadzie nieczytelna – opowiada Wiktor Jaźniewicz, badacz twórczości Stanisława Lema pochodzący z Mińska.
W kolejnym utworze „Powrót z gwiazd” kosmonauta wraca po ponad 100 latach na Ziemię, a tam ani wzmianki o komunizmie.
– Decydenci chcieli zakazać tej powieści, lecz tłumacze zastosowali sprytny wybieg. Wiedzieli, że radzieccy kosmonauci uwielbiają Lema. Napisali przedmowę, w której wyjaśnili różne aspekty „Powrotu…”, a następnie przekonali Giermana Titowa, drugiego człowieka na orbicie okołoziemskiej, by się pod tą przemową podpisał. Titow był bohaterem, legendą, żadna cenzura się go nie imała! – tłumaczy Wiktor Jaźniewicz.

Komunista z nadania
Stanisław Lem podróżował oficjalnie do Związku Radzieckiego w latach 60. Raz był członkiem delegacji polskich pisarzy, ale że sława wyprzedziła jego samego, rozdzielono go z grupą i honorowano niczym gwiazdę rocka. Podczas spotkania na Uniwersytecie Moskiewskim w gęsto wypełnionej auli – jak twierdził sam Lem – miejsca zajęło dwa tysiące młodych ludzi. Pytania od publiczności napływały na małych karteczkach. „Razwie wy kommunist?”. „Nie, bo nie uważam, żebym zasługiwał na to zaszczytne określenie” – miał odpowiedzieć Lem wypróbowaną od lat formułą. Dostał podobno brawa tak gromkie, że aż trzęsła się sala, wybuchły już po pierwszej części odpowiedzi – „Niet, ja nie kommunist” – skutecznie zagłuszając drugą.
– Tylko co z tego, że uczestnicy spotkania, i być może ich krewni, dowiedzieli się, że Lem nie uważa się za komunistę? Oficjalna wersja, propagowana przez władzę, twierdziła, że nim jest. Więc był – nie ma złudzeń Wiktor Jaźniewicz.
Mniej niż rok przed śmiercią, w maju 2005 roku, Lem dzielił się gorzką refleksją o Rosji Putina, wnioski rozciągając szerzej: „Historii nie można mierzyć kadencjami poszczególnych rządów, kto odwraca wzrok od prawdziwych zagrożeń, niezbędne reformy obracając w setki obelg rzucanych na sąsiadów, musi się liczyć z gorzką przegraną, ponieważ zamienia praworządność rozumną na rodzaj cyrkowych widowisk”.
W niektórych utworach Lema z czasów PRL widoczna jest mniej lub bardziej zakamuflowana krytyka realnego socjalizmu i ZSRR. Pisarz jednak zasadniczo unikał deklaracji politycznych, nie angażował się też w działalność żadnej organizacji.
Po raz pierwszy pisarz pomyślał o emigracji z Polski po wydarzeniach marcowych w 1968 roku. Powstrzymało go przed wyjazdem przyjście na świat syna i niechęć do rozpoczynania wszystkiego od początku na Zachodzie. W listopadzie 1972 roku sekretarz KC PZPR i minister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic osobiście odwiedził Lema w domu, podjeżdżając kawalkadą służbowych aut. Między wierszami sugerował oczekiwane poparcie dla ekipy Edwarda Gierka, która nastała po tragicznych wydarzeniach Grudnia ’70. Epizod nie miał kontynuacji, choć są tacy, którzy twierdzą, że jeśli myślano o Lemie jako kandydacie do Literackiej Nagrody Nobla, to ta wizyta musiała pogrzebać jego kandydaturę.
Niedługo później o tym, że Lem zawiązał marksistowski spisek, dowiedziało się FBI. Pisarz zdążył już wydać swoje najsłynniejsze dzieła – „Solaris”, „Bajki robotów”, „Opowieści o pilocie Pirxie”. Miał objąć patronatem nową serię wydawniczą „Stanisław Lem poleca”, w której Wydawnictwo Literackie zamierzało publikować rekomendowane przez niego powieści fantastyczne.

Wieloosobowym komitetem L.E.M.
Planowało mocne otwarcie – powieść science fiction „Ubik” Philipa K. Dicka, wydaną w Stanach Zjednoczonych niespełna trzy lata wcześniej. Trop był bardzo dobry, bo magazyn „Time” umieścił ją później na liście stu najlepszych anglojęzycznych książek wszechczasów. Lem osobiście zaproponował Dickowi współpracę, a ten ofertę przyjął. Książka się ukazała. Autor, który sądził, że dzięki honorarium uratuje swój budżet, odkrył, że wynagrodzenie wypłacone w złotówkach nie podlegało przewalutowaniu. Dick nie mógł nawet przylecieć do Polski, bo jako Amerykaninowi nie przysługiwało mu prawo do zakupu biletów u krajowego operatora. Ostatecznie Dick nie zobaczył nawet grosza. Winnym uznał Lema, który najpierw miał go oszukać, a potem przywłaszczyć sobie gażę. Sprawa oparła się o amerykańską gildię pisarzy science fiction – SFWA (Science Fiction Writers of America), której honorowego członkostwa Lem został pozbawiony. Zaraz po tym zaproponowano mu zresztą członkostwo zwyczajne, na co nie przystał.
Philip K. Dick wysłał też do FBI donos, w którym stwierdzał, iż udało mu się z powodzeniem rozpracować marksistowski spisek zawiązany przez Stanisława Lema, „stuprocentowego funkcjonariusza partyjnego”, zmierzający do totalnego zawłaszczenia amerykańskiej literatury science fiction. „[…] jest [on] najprawdopodobniej wieloosobowym komitetem, a nie pojedynczym osobnikiem, gdyż pisze wieloma stylami i raz zna niektóre obce języki, a raz nie […]”. Federalne Biuro Śledcze nie podjęło tematu.
„Wewnątrz świata rażonego obłędem, w którym konwulsjom podlega nawet chronologia zajść, normalność zachowują już tylko ludzie” – Stanisław Lem napisał w posłowiu do pierwszego polskiego wydania „Ubika”.

Chałwa na urodziny
W 1976 roku Stanisław Lem podpisał jeden z protestów przeciwko wpisaniu do konstytucji zapisów o „wiodącej roli PZPR” oraz „przyjaźni z ZSRR”. W ten sposób ściągał na siebie uwagę komunistycznej agentury. Gdy w 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny, Lem chciał natychmiast opuścić kraj. Nie było to jednak możliwe z powodu zamknięcia granic. Doskwierały mu brak dostępu do literatury światowej, cenzura, utrudniony kontakt z zagranicznymi wydawcami, puste półki w sklepach i niepewność co do przyszłości syna. Wielokrotnie nękany ostatecznie zdecydował się opuścić Polskę. Wyjechał wraz z rodziną w 1983 roku. Krytycyzm wobec panujących wówczas w ojczyźnie porządków – co miało go wpędzić w depresję – wyrażał m.in. na łamach paryskiej „Kultury”. Rodzina powróciła do kraju pięć lat później. Do końca życia Lem utrzymywał, że „Jest tak, jak mówił Churchill. Pomysł z demokracją jest okropny, ale nic lepszego dotąd nie wymyślono”.
Proza Stanisława Lema ma grono wiernych fanów. Jego książki zostały przetłumaczone na ponad 50 języków, osiągając łączny nakład ponad 40 milionów egzemplarzy. Książki, opowiadania i pomysły tego pisarza stały się podstawą wielu adaptacji filmowych i telewizyjnych. Lem w pełni zaaprobował jedynie groteskowego „Przekładańca” (1968), do którego sam napisał scenariusz, film w reżyserii Andrzeja Wajdy, z wyśmienitym Bogumiłem Kobielą w roli głównej.
Setne urodziny Stanisława Lema uczcijmy chałwą, marcepanem lub innymi słodyczami. Potajemnie, zgodnie z tradycją, bo i pisarz zaopatrywał się w batoniki w tajemnicy przed żoną, która pilnowała jego diety. Szeleszczące papierki wrzućmy za szafę, jak to robił Lem, żeby ukryć dowody zbrodni. A potem zlezą się sepulki, murkwie i pćmy łagodne.

Katarzyna Żelazek

ŹRÓDŁA
Dariusz Kuźma, Jak książki Stanisława Lema podbiły ZSRR? [online], przekroj.pl/kultura/jak-ksiazki-stanislawa-lema-podbily-zsrr-dariusz-kuzma.
Kajetan Mojsak, W labiryncie. Cenzorskie recenzje „Pamiętnika znalezionego w wannie” Stanisława Lema [online], Napis XXI 2015, rcin.org.pl/Content/64409/WA248_83681_P-I-2795_mojsak-w-labiryn_o.pdf.
Pytania od Internautów [online], solaris.lem.pl/faq.
Stanisław Lem [online], culture.pl/pl/tworca/stanislaw-lem.
Stanisław Lem, Planeta Lema. Felietony ponadczasowe, Wydawnictwo Literackie, 2016.
Tomasz Lem, Awantury na tle powszechnego ciążenia, Wydawnictwo Literackie, 2009.
Waldemar Pławski, Fantomatyczna zupa [w:] W 4 oczy rozmawiają dziennikarze Faktów, red. Anna Jabłońska, Ewelina Markuszewska, 1998.
Wojciech Orliński, Lem. Życie nie z tej ziemi, Wydawnictwo Czarne, Agora, 2017.