11.01.2022

SŁOWA BEZ OSTRYCH KRAWĘDZI

O dwóch instalacjach, których bohaterami są słowa – dobre i złe, o ludzkich emocjach i pracy artysty z tą trudną materią opowiada – Magdalena Pela, gdańska artystka i antropolożka, która w ramach projektu DOBRE SŁOWO / SŁOWO ZŁE, realizowanego przez ECS, tworzy STÓŁ DOBRYCH SŁÓW.


fot. Grzegorz Mehring / Archiwum ECS

Skąd pomysł na taką akcję artystyczną?

– Najpierw zaistniała praca zatytułowana „Keloid”, która będzie wystawiana równolegle ze STOŁEM DOBRYCH SŁÓW. „Keloid” to mały obraz, na którym wyszyłam złe słowa – mówiąc w wielkim skrócie. Znajomych i przyjaciół poprosiłam o podzielenie się negatywnymi słowami, które w nich rezonują, których nie mogą zapomnieć, i wyszyłam je na płótnie. Chciałam je w jakiś sposób zatrzymać na tym obrazie. Stworzyły się z tego pewnego rodzaju blizny… Praca została pokazana w galerii Klubu Żak w 2019 roku i tam zauważyła ją współpracująca z ECS dziennikarka i redaktorka Kasia Żelazek. Spotkałyśmy się i pomyślałyśmy o niej w kontekście mowy nienawiści i tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza. Stwierdziłyśmy, że musimy dać ludziom nadzieję, że musi powstać coś, co podniesie rangę dobrych słów, z jednoczesnym zaznaczeniem tego, jak bardzo krzywdząca jest mowa nienawiści.


fot. Dominik Kulaszewicz

Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy tworzeniu tej pracy?

– To był bardzo duży ciężar. Ale też wiele osób, które oddały mi te „ciężkie” słowa, powiedziało, że czują się po tym znacznie lżej. To było doświadczenie daleko wykraczające poza pracę artysty w pracowni. Przenosiłam na płótno nie to, co rodziło się w mojej głowie, ale to, co powierzyli mi inni ludzie.

„Keloid” eksponowany będzie w galerii Mesa w ECS, a dzięki instalacji dźwiękowej usłyszymy też te wszystkie złe słowa. To robi wrażenie.

Dziś słowa złe nie funkcjonują już same, powstaje STÓŁ DOBRYCH SŁÓW… Czy to coś w rodzaju dyptyku?

– Nie, to są zdecydowanie dwie oddzielne prace. STÓŁ DOBRYCH SŁÓW powstał ze specjalną dedykacją dla ECS, dla projektu DOBRE SŁOWO / SŁOWO ZŁE. Nie byłoby tego dzieła bez skrzynki na dobre słowa, która stanęła w ogrodzie zimowym ECS. Skrzynka miała stać dwa miesiące, ale przez pandemię całą akcję przełożono na kolejny rok, stąd imponująca liczba kartek. Poprosiłam, by do skrzynki ludzie wrzucali słowa dobre, które usłyszeli, przeczytali lub sami sobie powiedzieli… Nie chciałam robić dzieła, które po prostu przynoszę z pracowni i nie można do niego podchodzić… Przeciwnie, zależało mi na tym, by zrobić coś, w czym można wziąć udział, podobnie jak przy „Keloidzie”. Wymyśliłam więc formę stołu, który już od jakiegoś czasu jest obecny w moich działaniach twórczych.

Jak wygląda praca nad stołem?

– Prosiłam nie tylko o słowa, ale też o rysunki, hasła… są też całe listy. Niektórzy opisali swoje bardzo prywatne historie, głęboko mi zaufali, to niezwykłe doświadczenia. Prace nad stołem zaczęłam w swojej pracowni na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej, w grudniu 2020 roku. Co ważne, w koncepcji stołu i doborze najlepszych rozwiązań bardzo mi pomogła Grupa GDYBY (wg ich projektu powstała też skrzynka na dobre słowa – przyp. red.), a zbudował go Bartek Cybowski z pracowni scenograficznej Czapla Dekor. To praca bardzo mozolna, bo kopiuję charaktery pisma z kartek. Robię to w tradycyjny sposób. Kartkę pokrywam kredą z drugiej strony, potem przykładam ją do blatu z czarnej pleksi i odwzorowuję litery. Wydrapuję tekst takim specjalnym dłutkiem konserwatorskim, które pożyczyła mi moja mama. Przypomina to trochę pracę dawnych klasztornych kopistów. Zachowanie charakterów pisma to szacunek dla autorów tych słów, przez to są one autentyczne. Niczego nie recenzuję, nie przekształcam. To nie są moje słowa.

Co Cię zaskoczyło w trakcie pracy?

– Najbardziej zaskoczyło mnie to, co ludzie napisali na kartkach. Czasem aż mnie to wytrąca z rutyny mojej pracy. Nie wiem, czy dam radę umieścić na stole wszystko, co trafiło do skrzynki. Uderza mnie powtarzalność tych opowieści. Bardzo wiele było historii o coming outach, o tym, że autor doświadczył zrozumienia ze strony najbliższych. Wiele z nich dotyczy akceptacji. Jest też wiele wypowiedzi o tym, co ktoś usłyszał od dzieci, a nawet od wnuków. Odnajduję też efekty uczniowskich wygłupów w trakcie wycieczki szkolnej.


fot. Dawid Linkowski / Archiwum ECS

Jaki ślad zostawiły w Tobie te słowa?

Wciąż jeszcze czytam kartki, jest ich dużo. Poruszają mnie wiadomości skierowane bezpośrednio do mnie od ludzi, których nie znam. To podziękowania za sam pomysł i za zwrócenie uwagi na wagę słów. Są też historie naładowane emocjami, pełne wzruszeń. Są też krótkie, a czasem jest to tylko jedno słowo. Ale wiem, że zostaną ze mną, że nie są tylko tworzywem do dzieła artystycznego. Są zapisem uczuć innych ludzi, które stały się też moimi uczuciami. To po prostu dobre słowa.

Czyli ktoś, kto przyjdzie obejrzeć stół, ma szansę znaleźć słowa ze swojej kartki?

– Nie wiem, bo one na siebie nachodzą, nie będą do końca czytelne. Nie jest to praca kronikarska. Chodzi mi o ślady, a nie tylko o treść. Nie ona jest celem. Stół jest pokryty specjalną czarną farbą, w której można wydrapać litery. Docelowo nie będzie czarny, zostanie przykryty dużą lnianą tkaniną i od dołu będzie podświetlony światłami LED. Stół stanie się jasną, świetlistą plamą.



fot. Grzegorz Mehring / Archiwum ECS

Będzie tylko dziełem sztuki do oglądania?

– Bardzo chciałam, by stół był przez pewien czas częścią ECS, by był po prostu stołem, przy którym można usiąść. I tak będzie. W sobotę 15 stycznia o godzinie 16 zapraszam na oprowadzanie kuratorskie – opowiem o obu tych instalacjach. Godzinę później rozpocznie się WIECZÓR DLA PRZYJACIELA, przy którym będziemy rozmawiać o dobrych i złych słowach, gościem będzie między innymi Michał Rusinek. To wydarzenie będzie można śledzić online, bo wejściówki już się rozeszły. A w niedzielę 16 stycznia przy stole poprowadzę warsztaty dla dzieci. Będą robiły miniatury takiego stołu. Powstały też specjalne nakładki ze sklejki, które położone na stole wydzielą każdemu jego miejsce do pracy.

Co dalej z tymi kartkami? Co się z nimi stanie?

– Zebraliśmy je skrupulatnie, nie sposób ich zniszczyć. Trafią do archiwum ECS. To zapis uczuć i emocji wielu osób, historie niebywałe, warto je pewnie spisać, zachować, ale to nie moje zadanie. Część słów nadesłano do mnie e-mailem jako skany odręcznie zapisanych kartek. To było niesamowite, te nadesłane elektronicznie są już na stole i były moim jedynym tworzywem, gdy ECS pozostawał zamknięty.

Stół ma okrągły kształt, czy to przypadek?

– Ten stół traktuję jak obraz, oba te dzieła mają kształt kolisty. Nie ma w tym przypadku. Koło dla mnie jest takim punktem po drodze – między klasycznym prostokątem a morficznymi figurami, nad którymi obecnie pracuję. To też wyjście z dusznej geometrii. Coś, co jest bliżej człowieka, powinno być bardziej obłe, bez ostrych kątów, bardziej cielesne. Te gesty, które przedstawiam, są odbiciem fizyczności człowieka i stąd tak bardzo zależy mi na ich kopiowaniu. Stąd obły kształt stołu, który nie ma żadnych ostrych krawędzi, a przecież tu, w Europejskim Centrum Solidarności, okrągły stół jest jak najbardziej na swoim miejscu.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała: Grażyna Pilarczyk


fot. Katarzyna Granacka / Archiwum  ECS