Z ZESZYTU SOLIDARNOŚCI CODZIENNIE

OSWOIĆ (NIE)WIDZIALNOŚĆ
Kamil Pietrowiak

Zrozumieć i poznać drugiego człowieka. O relacjach pomiędzy ludźmi niewidomymi a „normalsami”.

W 2011 roku rozpocząłem badania etnograficzne na temat życia osób niewidomych, w tym przede wszystkim niewidzących od urodzenia lub wczesnego dzieciństwa. Różnorodne spotkania z ich uczestnikami pozwoliły mi dostrzec dominujący wzór interakcji między osobami niewidomymi i widzącymi, które nierzadko ‒ szczególnie podczas jednostkowych i przypadkowych kontaktów ‒ charakteryzują się wzajemnym dystansem, niepewnością i nieśmiałością.
‒ Nie wiem, jak mam do nich zagadać. Czy mogę mówić do niewidomego: „Do zobaczenia” albo „Widziałeś ten film”? Co mam zrobić, gdy widzę osobę niewidzącą na przystanku autobusowym? Dziwnie się czuję, gdy nie mam kontaktu wzrokowego z rozmówcami. Odstraszają mnie ich rozmazane i rozbiegane oczy ‒ wyznawali mi widzący znajomi.
‒ Czy oni mnie zaakceptują? Czy mam od razu powiedzieć, że nie widzę? Nie wiem, jak mam zagadać do nieznajomych na ulicy, kiedy potrzebuję pomocy. Czy poprosić w towarzystwie o pokrojenie kotleta ‒ jak to będzie wyglądać? Jak ich do siebie nie zrazić? ‒ dopytywały osoby niewidzące.

Przekonawszy się o znaczeniu podobnych obaw i wątpliwości, zacząłem szukać sposobów ich ujawniania i rozwiewania, a zarazem wprowadzania tematyki ślepoty do świadomości widzących. Dość szybko okazało się, że najprostszą i najskuteczniejszą formą przełamywania wzajemnej nieśmiałości jest celowe konfrontowanie ze sobą przedstawicieli opisywanych grup. A dokładniej organizacja spotkań i warsztatów, podczas których „normalsi” i niewidomi mogą zadawać sobie nurtujące ich pytania, wspólnie zastanawiać się nad problemem niepełnosprawności, stopniowo oswajać swoje lęki i weryfikować utarte wyobrażenia.

        

Recepta na ich wzajemne ośmielanie się nie jest trudna w realizacji, wymaga bowiem zaledwie kilku ‒ z reguły łatwo dostępnych ‒ składników. Po pierwsze, osoby lub pary osób niewidomych. Co jednak istotne, osoby, które łączy niepełnosprawność wzroku, różnią się między sobą pod wieloma innymi względami. W tym wypadku konieczna jest chęć oraz umiejętność opowiadania o swoich przeżyciach i zmaganiach, a także otwartość na czasem kłopotliwe czy zaskakujące pytania. Po drugie, grupy osób widzących ‒ najlepiej kilkunastoosobowej ‒ które są gotowe zawiesić na chwilę swoje poczucie pewności i bezpieczeństwa, a także przyjrzeć się z bliska własnym założeniom na temat sprawności, widzenia i ślepoty. Po trzecie, „zorientowanego normalsa”, wtajemniczonego w potrzeby i sposoby funkcjonowania osób niewidomych, pełniącego funkcję mediatora i moderatora dyskusji, a także technicznego pomocnika w procesie wspólnego działania i skracania niepotrzebnego dystansu. Po czwarte, przestrzeni, w której można spokojnie posiedzieć i porozmawiać. Wreszcie po piąte, odrobiny wiary w sens podobnych inicjatyw.
Co niezwykle istotne, niezbędnym elementem tych spotkań jest również zapewnienie widzącym bezpośredniego doświadczenia niewidzenia, szczelnego odgrodzenia ich od światła, chwilowego odebrania wizualnej władzy i kontroli. Aby to uzyskać, wystarczy przygotować odpowiednie opaski lub gogle, które dokładnie zasłaniają oczy, a jednocześnie pozwalają na ich swobodne otwieranie ‒ takie rozwiązanie nie powoduje senności uczestników.

Zanurzenie się w niewidzeniu może nastąpić w trakcie samej rozmowy lub ‒ co znacznie ciekawsze ‒ podczas wspólnego spaceru po okolicy, osiedlu, parku. W drugim wypadku widzący dobierają się w pary: jedna osoba zasłania sobie oczy, druga wciela się w postać przewodnika. Zasadniczym celem tej zabawy nie jest jednak wyłącznie częściowe wejście w rolę osoby niewidomej, lecz przede wszystkim inne spojrzenie na własne ciało, ruchy, otaczającą przestrzeń i materię, a także przypomnienie sobie, że świat nie znika w momencie wyłączenia poznania wzrokowego. Dodatkowo widzący uczestnicy zdobywają w ten sposób podstawową wiedzę na temat poprawnego asystowania osobie niewidomej, którą mogą z powodzeniem wykorzystać w praktyce.
Na zakończenie pragnę wyznać coś, co okazało się zaskakujące dla mnie samego: długoletnie znajomości z osobami niewidzącymi nie przełamały w pełni mojej nieśmiałości w stosunku do ludzi z innymi rodzajami niepełnosprawności. Oczywiście, zdobyte doświadczenia zmieniły moją perspektywę myślenia o zdrowiu, niezależności czy sprawczości człowieka, jednak nie zapewniły swobody w kontaktach z osobami niesłyszącymi czy upośledzonymi umysłowo. Jak sądzę, dowodzi to potrzeby ciągłego oswajania się ze zjawiskiem niepełnosprawności, które można „odpiętnować” jedynie dzięki bliskim kontaktom z konkretnymi ludźmi, a także wspólnym próbom osłabiania wzajemnych lęków i uprzedzeń.

Kamil Pietrowiak, doktor etnologii. W latach 2011‒2017 prowadził badania etnograficzne na temat specyfiki życia osób niewidomych od urodzenia lub wczesnego dzieciństwa. Współorganizator kilkunastu warsztatów integracyjnych i sensorycznych, m.in. w ramach Brave Festival, Festiwalu Viva Oliva!, Muzeum Współczesnego Wrocław, Mikrograntów ESK Wrocław 2016.

Źródło: Zeszyt Solidarności Codziennie 3, str. 22-23
Fot. Ewa Pater, Dawid Linkowski / Archiwum ECS