08.09.2021

CZUJEMY WSPÓLNOTĘ NASZYCH LOSÓW

W Moskwie zawrzało, pikiety protestacyjne organizowano w żłobkach i fabrykach. Żaden z dokumentów pierwszego zjazdu Solidarności nie wywołał tak wielu emocji, jak posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Dziś – powiedzielibyśmy serdeczny list, wtedy – zamach na ustrój, za co rumuński robotnik porwany solidarnościowym zrywem odsiedział w więzieniu sześć i pół roku.

Hala Olivia była w niedemokratycznym państwie demokratycznym parlamentem. Zjechało 896 demokratycznie wybranych delegatów z całej Polski. Reprezentowali 9,5-milionowy niezależny od komunistycznych władz ruch społeczny. Dołączyło do nich wielu związkowców z wolnego świata – Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch, Francji, Szwecji i Szwajcarii. To było wielkie święto demokracji i wolnych mediów, pierwsze takie wydarzenie po II wojnie światowej za żelazną kurtyną. I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” odbył się w dwóch turach – od 5 do 10 września oraz od 26 września do 7 października 1981 roku w gdańskiej hali Olivia. Czwartego dnia na wokandzie stanęło „Posłanie pierwszego Zjazdu Delegatów NSZZ »Solidarność« do ludzi pracy Europy Wschodniej”.

Oddech wolności
Nim opowiemy o rewolucyjnym posłaniu, należy się czytelnikowi miniatura zjazdowa.
Doświadczenie zjazdu odcisnęło silny ślad na biografiach uczestników i świadków. Otwarta dyskusja, wzajemny szacunek, zgłaszanie uchwał, debaty w podgrupach, redagowanie tekstów, ponad tysiąc poprawek, głosowanie, 70 uchwał…
– Czuć było oddech wolności – podkreśla Antoni Pietkiewicz, inżynier, delegat zjazdowy, przewodniczący struktur Solidarności w Kaliszu, którego gościliśmy podczas Święta Wolności w Gdańsku.
Dla fizyka Henryka Wujca, podczas zjazdu odpowiadającego za redakcję projektów uchwał, wspomnienie z hali Olivia przywodzi obraz wielkiej hali i…
– Poczucie, że jesteśmy na tej sali jako taka trochę nowa Polska, że może zmienimy tę Polskę – po latach wspominał w notacji dla ECS.
Grzegorz Grzelak, działacz Ruchu Młodej Polski, współorganizator zjazdu, to, że mógł uczestniczyć w tym wydarzeniu i czuć jego atmosferę, uważa za „największe przeżycie w życiu”.
– Byliśmy tak dumni, że możemy uczestniczyć w tym wydarzeniu, że tylko trącaliśmy się, czy nie śnimy, że jesteśmy wśród takich ludzi, że poznamy tylu ludzi… Atmosfera była taka wzniosła, cudowna, koleżeńska, niepowtarzalna – w notacji ECS zwierzała się Grażyna Przybylska, lekarka, działaczka opozycyjna i delegatka na zjazd.
Poczucie wspólnoty – tak istotne dla ludzi wyposzczonych przez komunistów – to jedno, a ciężka praca programowa to drugie.
– Na tym zjeździe rozstrzygało się kilka istotnych spraw, nie tylko programowych. Solidarność była związkiem zawodowym, ale była też organizacją proreformatorską – podkreśla Bogdan Lis, delegat zjazdowy.
Prof. Jerzy Buzek, delegat zjazdowy, potwierdza i z perspektywy czasu nawet dziwi się dojrzałości związku.
– Stworzyliśmy projekt nowoczesnego, zdecentralizowanego państwa. Nie uchwaliliśmy tylko programu gospodarczego, bo nie można było pisać o gospodarce wolnorynkowej – mówił delegat zjazdowy prof. Jerzy Buzek podczas debaty wprowadzającej do konferencji SAMORZĄDNA RZECZPOSPOLITA, która odbyła się w ECS w dniach 28–29 sierpnia 2021.

Sprawa strasznie fajna
Czwartego dnia pierwszej tury obrad, przy entuzjazmie przeważającej większości delegatów, na wokandzie obrad stanęło „Posłanie pierwszego Zjazdu Delegatów NSZZ »Solidarność« do ludzi pracy Europy Wschodniej”.
– Przychodzi do mnie Antoni Pietkiewicz z regionu kaliskiego i mówi tak: Mieliśmy zebranie regionu i tam nauczyciel historii wystąpił, żeby nasz region czymś się na zjeździe zaznaczył i on przygotował taki dokument. Pokazuje dwie stronice gęsto zapisane. Ty jesteś w komisji uchwał i wniosków, to weź tym się zajmij. Ja to wziąłem i mówię: Czegoś takiego to zjazd nie przyjmie, bo tych dwóch stron nie będzie głosować, ale sprawa jest słuszna, fajna. Tylko idź do Janka Lityńskiego, on jest świetnym pisarzem, napisze to w skondensowany sposób – wspomina Henryk Wujec.
I tak projekt trafił do Jana Lityńskiego, delegata związkowego, który uchodził za posiadacza wyjątkowo lekkiego pióra.
– Przynieśli jakiś tekst, który miał być tekstem międzynarodowym. Jakiś długi tekst, bardzo. Napisałem tych kilka zdań i to poszło do komisji uchwał i wniosków – relacjonuje w notacji Jan Lityński.
Po czym zaczęły mielić młyny zjazdowe.
– Procedura była taka… Każdy projekt powinien być przez komisję przejrzany, wstępnie zaakceptowany. Potem przewodniczący komisji odczytywał go przed zjazdem. Pełny parlament! Pierwsze czytanie, drugie czytanie i tak dalej. Na komisji uchwał i wniosków wszyscy zaakceptowali, uznali, że to jest dobra rzecz. Przewodniczący komisji czyta ten nasz projekt uchwały „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Ludzie wstają, słuchają. Cisza robi się na zjeździe – opowiada Henryk Wujec.
– I ten masowy entuzjazm! Klaszczą, podnoszą się – wspomina Jan Lityński.
Tymczasem Lecha Wałęsy nie było na sali obrad. Z Jackiem Kuroniem toczył rozmowę w pakamerce ma tyłach hali.
– Rozmawiali, oglądali obrady. W którymś momencie oni widzą, że zjazd uchwala tę uchwałę.
I mówią, ja się tak domyślam, że to jest w tej chwili niedopuszczalne. Trzeba biec, przestrzec, bo to może doprowadzić do interwencji! Jacek Kuroń wypadł z tej pakamerki i leci przez tę salę, żeby wstrzymać tę decyzję, żeby nie było jakiegoś nieodpowiedzialnego działania – opowiada Henryk Wujec.
Obawy zgłaszał też prowadzący obrady Jerzy Buzek, sygnalizując, że kilka osób chce zabrać głos w sprawie, a tymczasem zaraz jest przerwa obiadowa…
– A Gwiazda [Andrzej Gwiazda], który stał z przodu, nie widząc tego wszystkiego, tak podniecony krzyczy: „Głosować! Głosować!”. I wszyscy krzyczą: „Głosować! Głosować!” – relacjonuje Henryk Wujec. – Przewodniczący komisji nie wiedział, co zrobić, odwraca się do przewodniczącego, pyta: „Głosować?”. „Głosować!”.
– No i przegłosowano! Moim zdaniem to był mój wkład w zjazd, bo trochę nieskromnie powiem, że jeżeli ktokolwiek pamięta, co się stało na tym zjeździe, to właśnie to się stało – puentuje Jan Lityński.

Nie apel, nie list
Pomysłodawcą wystosowania posłania okazał się nie nauczyciel historii, tylko lekarz pediatra. Henryk Siciński miał 30 lat, pochodził z Ostrowa Wielkopolskiego i był zaangażowany opozycyjnie już od 1968 roku, gdy uczestniczył w demonstracjach studenckich w Poznaniu. Mieliśmy to szczęście, że podczas tegorocznego Święta Wolności Henryk Siciński poprowadził grupę zwiedzających szlakiem wspomnień po wystawie stałej ECS.
Z jego punktu widzenia sprawa miała się tak…
– Polskie środki przekazu, nie mówiąc o prasie krajów socjalistycznych, tworzyły atmosferę oblężonej twierdzy wokół hali Olivia. Przedstawiano nas jak uczestników konwentyklu chicagowskiej mafii. Autentyczne zagrożenie potęgowały manewry Układu Warszawskiego. Stąd wziął się mój pomysł ogłoszenia kilku słów, że nie jesteśmy chuliganami, zagrożeniem, nie chcemy nikogo wysadzić z siodła – Henryk Siciński opowiadał zwiedzającym podczas oprowadzania po wystawie stałej ECS. – Napisałem trzy zdania ołówkiem w notesie. Nadałem im tytuł „Posłanie”, bo nie był to apel – wezwanie do działania ani nie list, na który czekalibyśmy na odpowiedź. Poszedłem z tym do Bogusława Śliwy, przewodniczącego delegatów z regionu Wielkopolska Południowa, który reprezentowałem. Od tego momentu papierek mi zginął. Trafił do prezydium, ostatecznie został rozbudowany przez Jana Lityńskiego. Ja napisałem skrótowo o „ludziach pracujących Europy Wschodniej”, a oni wymienili wszystkie nacje. Poszło błyskawicznie. Co prawda, pojawił się drugi tekst, elaborat historyczny, ale gdy odczytano oba, to przepadł. Mój dostał frenetyczne oklaski. „Natychmiast przegłosować!” – wrzało na sali. Formalnie nie powinno tak być, każde pismo powinno trafić do komisji… Niewielu delegatów się wstrzymało, jeden głos „przeciw”, reszta „za”. Korespondenci zagraniczni rzucili się do telefonów ogłaszać euforycznie światu nasz gest moralny, a ja poszedłem na obiad.

Odszczepieńcy
Grażyna Przybylska pamięta, że gdy wracała ze zjazdu autem do domu, już wówczas w radiu mówiono o posłaniu.
– Słyszeliśmy straszne opinie na temat tej uchwały, że to wywrotowa decyzja. Ja osobiście w tym nic wywrotowego nie widziałam – przyznaje.
10 września do posłania odniosło się Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Sekretarz generalny KPZR Leonid Breżniew uznał je za dokument „prowokacyjny i niebezpieczny”. Przewidywał, że może zaowocować zamieszkami w krajach socjalistycznych, aktywizując „grupki różnego rodzaju odszczepieńców”. I zaproponował, aby załogi dużych radzieckich przedsiębiorstw kolektywnie powiedziały mu: „nie”.
Machina ruszyła. Wiece organizowano zarówno w Związku Radzieckim, jak i w Bułgarii, Czechosłowacji i na Węgrzech. Do Polski słano listy protestacyjne.
Z odsieczą ruszyła prasa. Już 11 września dziennik „Prawda”, oficjalny organ KC KPZR, pisał: „Otwarcie prowokacyjny i bezczelny w stosunku do państw socjalistycznych ma przyjęte w Gdańsku tzw. »Posłanie do narodów Europy Wschodniej«, które nawołuje do walki z ustrojem socjalistycznym”. Po czym pytano i odpowiadano – „W czyim imieniu właściwie zostało przyjęte to »Posłanie«?”. „Wiadomo, że antysocjalistyczne zbiorowisko w Gdańsku, które nazywają »zjazdem związku zawodowego«, jest w swej istocie schadzką etatowych pracowników aparatu »Solidarności«, przedstawicieli sił kontrrewolucyjnych, antysocjalistycznych ugrupowań KSS »KOR« i KPN”. W Czechosłowacji i na Węgrzech prasa też stanęła murem za komunistami.
„Nie wiem, co macie zamiar uczynić w związku z tym prowokacyjnym wybrykiem, ale wydaje mi się konieczne dać mu godny odpór” – 11 września w rozmowie telefonicznej Breżniew instruował Stanisława Kanię, I sekretarza KC PZPR.

Moskiewska Fabryka Samochodów potępia
Władze PRL początkowo były bardzo niemrawe w sprawie posłania. O dokumencie 8 września podczas posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR wspomniał Józef Czyrek, minister spraw zagranicznych: „Przyjęte przez zjazd »S« »Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej« to nowa jakość w taktyce. Wymaga to oficjalnego ustosunkowania się”. Jego wystąpienie nie zaowocowało wtedy debatą.
Nacisk towarzyszy z Moskwy odniósł jednak skutek. 11–13 września „Żołnierz Wolności”, gazeta szczególnie zjadliwa wobec Solidarności, ale i lokalny „Dziennik Bałtycki”, zamieściły negatywne stanowisko polskiego MSZ: „»Posłanie« »Solidarności« do ludzi pracy Europy Wschodniej stanowi demonstracyjną ingerencję w wewnętrzne sprawy innych państw socjalistycznych. Czy w ten sposób »Solidarność« pragnie podkreślić, że należy do innego świata?....”. Następnego dnia „Żołnierz Wolności” przedrukował artykuł z „Prawdy” sprzed trzech dni, zawierający ostry atak na uchwalony przez zjazd dokument. W szpalcie obok płk Romuald Dzwonkowski wyrokował: „Na co liczyli autorzy tego dokumentu? Liczyli na skłócenie Polski z sąsiadami, na posianie nieufności w stosunkach między naszym społeczeństwem i społeczeństwami bratnich krajów socjalistycznych”.
Następne dni obfitowały w kolejne publikacje, jak list potępiający nadesłany przez pracowników Moskiewskiej Fabryki Samochodów im. Lichaczowa.
Zdaniem prof. Nikołaja Iwanowa, historyka, byłego radzieckiego dysydenta, działanie władzy radzieckiej było przeciwskuteczne.
– To posłanie miało rzeczywisty wpływ na destabilizację Związku Sowieckiego. Władza sama sobie strzeliła w stopę. Wszędzie były protestacyjne mitingi – w żłobach, fabrykach, biurach. Do czego to doprowadziło? Każdy normalny człowiek po takim mitingu protestu wracał do domu i myślał: Protestowaliśmy, ale przeciw czemu? Każdy normalny człowiek próbował się dowiedzieć: przeciwko czemu protestowałem? I jeżeli ten człowiek nigdy nie słuchał Wolnej Europy czy Głosu Ameryki, to wtedy zaczął regularnie słuchać – prof. Nikołaj Iwanow mówił podczas konferencji SAMORZĄDNA RZECZPOSPOLITA.
 

Debata PRZESŁANIE DLA EUROPY. „POSŁANIE…” I ODZEW ZE STRONY PAŃSTW BLOKU WSCHODNIEGO
goście / Nikołaj Iwanow, Antoni Pietkiewicz, Henryk Siciński
prowadzenie / Grzegorz Majchrzak

Sześć i pół roku więzienia
Brytyjski historyk Anthony Kemp-Welch, uczestniczący w zjeździe, dał się porwać entuzjazmowi: „Nawet my, obserwatorzy obrad patrzący na nie z balkonu, klaskaliśmy na stojąco”. Akcentuje: „Dla mnie był to wyjątkowy moment w historii, kiedy w imię moralnych racji odrzucono ograniczenia zimnej wojny i konieczności prowadzenia real politics, a zaproponowano sąsiednim narodom program solidarności”.
Co ciekawe, choć inicjatorzy powstania „Posłania” nie spodziewali się odpowiedzi, to ona nadeszła. Napisali np. rosyjscy robotnicy z Moskwy.
– Pisali, że nasza polska walka jest również ich walką – mówi dr Przemysław Ruchlewski, zastępca dyrektora ECS ds. naukowych. – Z posłaniem z 1981 roku związana jest także niezwykle dramatyczna historia rumuńskiego robotnika Filipa Iuliusa. Wysłał do Polski list z podziękowaniem, który został odczytany podczas drugiej tury zjazdu.
„Dziękujemy za posłanie przekazane do ludzi pracy wszystkich krajów socjalistycznych. Posłanie sprawiło nam radość, wzmacnia naszą przyjaźń. Jesteśmy waszymi zwolennikami. Dziękujemy jeszcze raz. Nasza prasa nie publikuje nic na temat waszego zjazdu” – napisał obywatel Rumunii.
– Filipem Iuliusem zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa, która doniosła o liście rumuńskiej Securitate. Za „propagandę przeciw ustrojowi socjalistycznemu” autor trafił na sześć i pół roku do więzienia, gdzie był torturowany i głodzony – komentuje dr Przemysław Ruchlewski.
– To pokazuje, że to szło dalej, niż nam się wtedy wydawało – dopowiada Bogdan Lis.

Za wolność waszą i naszą
Profesor Stefan Kieniewicz, historyk, nazwał posłanie kontynuacją hasła „Za wolność waszą i naszą”.
– Bardzo mi się zrobiło miło – komentuje Henryk Siciński.
– Podczas tego zjazdu objawiło się poczucie wspólnoty losów i solidarności ze społeczeństwami Europy Wschodniej, żyjącymi ciągle, jak mówił Waldemar Kuczyński, współautor zjazdowego programu gospodarczego, „w gorsecie realnego socjalizmu, który my zaczęliśmy rozsznurowywać”. Z kolei redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” Tadeusz Mazowiecki twierdził, iż w obliczu rozpoczynającej się kampanii przeciwko posłaniu nie wolno go dyskredytować, „bo jest ono słuszne moralnie, choć politycznie błędne”. Był to wyjątkowy moment, ponieważ w imię moralnych racji odrzucono ograniczenia zimnowojenne i zaproponowano sąsiednim narodom program solidarności – mówi dr Przemysław Ruchlewski. – Posłanie nie zmieniło losów ani Solidarności, ani świata, ale do dzisiaj pozostaje jednym z najważniejszych i najbardziej znanych dokumentów związku.

Katarzyna Żelazek


POSŁANIE PIERWSZEGO ZJAZDU DELEGATÓW NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”
DO LUDZI PRACY EUROPY WSCHODNIEJ
*

Delegaci zebrani w Gdańsku na Pierwszym Zjeździe Delegatów Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w Waszych krajach, jesteśmy autentyczną, 10 milionową organizacją pracowników, powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z Was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo Wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń.

ZJAZD DELEGATÓW

* zapis oryginalny